Kiedy rano sprawdzamy prognozę pogody na kolejne dni, załamujemy się. Dotychczas miałyśmy nadzieję, że mimo wszystko pogoda się poprawi, jednak prognozy są bezlitosne - w nocy ma być 0 stopni, a do tego w ciągu dnia ma padać deszcz. Temperatura jest dla nas kluczowa ze względu na to, że kolejnego dnia mamy w planie spać na polu namiotowym w Parku Narodowym Yellowstone. Od samego rana mamy zatem burzę mózgów, co robić dalej - czy jechać do Yellowstone zgodnie z naszym planem, czy skrócić nasz pobyt. Ostatecznie decydujemy się spędzić w najstarszym parku narodowym na świecie jedynie 2 dni zamiast 3. W związku z koniecznością rezygnacji z jednego noclegu w Yellowstone i załatwienia dodatkowego noclegu w Salt Lake City wyjeżdżamy w dalszą trasę dopiero po godz. 9:30, ale na szczęście od Bryce Canyon dzieli nas jedynie pół godziny drogi.
Trzeci już park narodowy na naszej trasie jest dla nas dużym zaskoczeniem. Spodziewałyśmy się bowiem, że wystarczą nam 2-3h na zwiedzanie (w pierwotnej wersji planu podróży miałyśmy zobaczyć Zion i Bryce jednego dnia), tymczasem na miejscu spędzamy dwa razy więcej czasu! Widok tysięcy form skalnych w kształcie wieżyczek o różnej wysokości ciągnących się aż po horyzont naprawdę zapiera dech w piersiach. I mimo tego, że wydaje się, że po jakimś czasie taki krajobraz może się znudzić, to jednak idąc szlakiem wzdłuż krawędzi kanionu widzimy coraz to nowsze kształty skał. W pewnym momencie dochodzimy do miejsca, gdzie szlak zaczyna biec stromo w dół i wije się w kształcie litery „S”. Podejmujemy wyzwanie, choć zdajemy sobie sprawę z tego, że wchodząc z powrotem, będziemy żałować tej decyzji (a szczególnie nasze mięśnie) ;)
Będąc na samym dole kanionu możemy zobaczyć skały z bliska, dotknąć je i zrobić niesamowite zdjęcia. Podczas gdy schodzenie w dół kanionu było niezłą zabawą, już wchodzenie z powrotem na górę wymaga od nas dużo wysiłku. Sprawy nie polepsza również fakt, że słońce grzeje nas w ramiona, pot się z nas leje, a odległość wcale się nie kurczy. Kiedy (w końcu!) docieramy na samą górę, rzucamy okiem na Bryce po raz ostatni i ruszamy w długą drogę do Salt Lake City. Przejechanie tej trasy zajmuje nam blisko 6h, więc po przyjeździe do hotelu zmęczone padamy na łóżka.