Geoblog.pl    wallflower    Podróże    My Australian Dream :)    Wydmy, homar i wyprawa do Pinnacles Desert
Zwiń mapę
2015
10
paź

Wydmy, homar i wyprawa do Pinnacles Desert

 
Australia
Australia, Perth
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 19719 km
 
Po szybkim śniadaniu ruszamy w trasę na północ w kierunku Pinnacles Desert - części Nambung National Park, położonym ok. 200 km od Perth. Po drodze stajemy na chwilę na jednej z plaż, gdzie możemy podziwiać prawdziwie turkusowy kolor oceanu. Jest tak nienaturalny, że kilkukrotnie ściągam okulary przeciwsłoneczne, żeby przekonać się na własne oczy, że tak wygląda w rzeczywistości. Słońce bardzo mocno grzeje, więc bez okularów nie da rady normalnie funkcjonować. Kolejny przystanek to wydmy niedaleko Lancelin, na których teren można wjechać tylko samochodem z napędem na cztery koła. Wspinamy się na jedną z wydm, z której roztacza się piękny widok na okolicę. Podobnie jak w Nowej Zelandii, tutaj również można wypożyczyć specjalne deski „surfingowe” i zjechać na nich z wydm. Ograniczamy się jednak do obserwowania poczynań innych, zostawiając tę atrakcję jako jedno ze wspomnień z Nowej Zelandii.
Ze względu na zbliżającą się porę lunchową i nasze puste żołądki, szukamy miejsca, gdzie moglibyśmy coś zjeść. Na stronie TripAdvisor szczególnie polecana jest pobliska farma homarów, połączona ze skromną restauracją – Lobster Shack. Jedziemy zatem w jej kierunku, żeby spróbować pierwszego (przynajmniej w moim przypadku) homara w życiu. Niestety muszę stwierdzić, że nie jestem fanką owoców morza, homara w to wliczając :)
Po lunchu w końcu przychodzi czas na główną atrakcję dzisiejszego dnia, czyli Pinnacles Desert. Park można albo przejść na piechotę, albo przejechać wyznaczoną trasę samochodem. My decydujemy się na obie te wersje. Rozpoczynamy naszą przygodę z Pinnacles od wolnej przejażdżki autem przez pole kamiennych wieżyczek, które trochę przypominają te z Bryce Canyon NP w Stanach Zjednoczonych. Wrażenie jest surrealistyczne - stoimy na środku piaszczystej pustyni pośród tysięcy wapiennych stożków, a wokół panuje kompletna cisza. Gdzieniegdzie przechadzają się turyści, jednak czujemy się jak na innej planecie. To miejsce zdecydowanie mogłoby poczynić za scenerię do nowego filmu science fiction ;)
Następnie zostawiamy samochód i udajemy się na kilkukilometrowy spacer po Parku. Trzeba uważać, bo nie ma wydzielonego chodnika dla pieszych, a oznaczenia trasy dają wiele do życzenia. Warto zatem co jakiś czas sprawdzać, czy znajdujemy się jeszcze na szlaku, czy już z niego zeszliśmy ;)
Jako że musimy jeszcze tego samego dnia wrócić do Perth (i to przed zmrokiem!), zbieramy się powoli do drogi powrotnej. Przejeżdżamy 200 km napotykając na trasie jedynie kilka samochodów - dopiero pod Perth robi się większy ruch. Jest to w końcu czwarte, biorąc pod uwagę liczbę mieszkańców, miasto w Australii. Do hotelu dojeżdżamy tuż przed 20:00, więc mamy sporo czasu na odpoczynek i późny obiad.
A kolejnego dnia rozpoczynamy wielką pętlę po Australii Zachodniej, podczas której przejedziemy ponad 1 500 km!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (14)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedziła 12.5% świata (25 państw)
Zasoby: 120 wpisów120 15 komentarzy15 720 zdjęć720 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
15.06.2016 - 17.06.2016
 
 
02.10.2015 - 25.10.2015
 
 
12.06.2014 - 15.09.2014