Geoblog.pl    wallflower    Podróże    My Australian Dream :)    Przelot do Alice Springs - w końcu jesteśmy w Interiorze!
Zwiń mapę
2015
17
paź

Przelot do Alice Springs - w końcu jesteśmy w Interiorze!

 
Australia
Australia, Alice Springs
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 25630 km
 
Wstajemy o godz. 4:30, szybko się pakujemy i jeszcze po ciemku jedziemy na lotnisko w Darwin. Po sprawnym przejściu kontroli (w tym wyrywkowej kontroli na wykrycie materiałów wybuchowych), jemy pyszne śniadanie, na które składa się muesli z jogurtem i owocami oraz herbata – to taka miła odmiana od tradycyjnych kanapek z serem. O godz. 8:00 wchodzimy na pokład samolotu, a niespełna 2h później lądujemy w samym sercu Australii – Alice Springs. Od razu wyczuwamy zmianę temperatury - w końcu jesteśmy w Interiorze! Lotnisko w Alice Springs jest niewielkie, ale bogate w nawiązania do kultury aborygeńskiej, dostrzegamy na przykład tradycyjne wzory na dywanie.
Ostatni raz już wypożyczamy auto - tym razem jednak nie musimy płacić dodatkowej opłaty za młodego kierowcę (w innych miejscach taka opłata była pobierana, mimo że byłam ok. 2 tygodnie przed swoimi 25. urodzinami). Formalności były ograniczone do minimum, a ja jako drugi kierowca nie musiałam nawet pokazywać swojego prawa jazdy. Dziwne, ale przez to od razu polubiłam Alice Springs :)
Prosto z lotniska jedziemy do Desert Park – parku utworzonego na środku pustyni, w którym starano się odtworzyć jej naturalny ekosystem, wraz z pustynną roślinnością i zwierzętami. Już przy samym wejściu napotykamy jeden z australijskich symboli, czyli psy dingo, chowające się przed upałem w cieniu kamieni. Zresztą nie tylko one się schowały – mamy wrażenie, że w parku znajdujemy się tylko my. Okazuje się, że to nieprawda w momencie, gdy chcemy skorzystać z oferty mini-wykładów prowadzonych na terenie parku. Wokół nas zbiera się dosyć spora jak na tę porę dnia grupa turystów i wspólnie jesteśmy oprowadzani po wyznaczonej części parku przez przewodnika. Dotychczas pustynia kojarzyła mi się z kompletnym pustkowiem, tymczasem otaczają nas różnorodne drzewa, krzewy i kwiaty. Po raz kolejny mamy też styczność z prawdziwie czerwoną, australijską ziemią.
Następnie wybieramy się na drugi wykład prowadzony przez pół-Aborygenkę, która opowiada nam o kulturze i tradycjach aborygeńskich. Objaśnia nam znaczenie symboli, które często pojawiają się na malowidłach naskalnych, pokazuje narzędzia, którymi posługiwali się Aborygeni, i przedstawia, czym żywili się w buszu. Żar leje się z nieba, dlatego przyspieszamy zwiedzanie Desert Park. W osobnym, przyciemnionym budynku mamy możliwość przyjrzenia się z bliska różnym pustynnym stworzeniom, które prowadzą nocny tryb życia. W innym przypadku nie mielibyśmy okazji zobaczyć ich na wolności, chyba że błąkalibyśmy się po zmierzchu w Outbacku, co nie jest miłą perspektywą ;) Na sam koniec dostrzegamy parę kangurów, trochę osowiałych, które pod drzewem chowają się promieniami słonecznymi. Następnie wracamy do centrum Alice Springs, gdzie udaje nam się załapać na szybki lunch i zrobić zakupy (w tym kilkunastolitrowy zapas wody) na najbliższe dni.
Po południu jedziemy zobaczyć jeszcze Simpsons Gap – szczelinę w paśmie górskim McDonell Ranges. Suchym korytem rzeki dochodzimy na miejsce, które okazuje się magiczne. Jest cicho, spokojnie, dookoła żadnych turystów, tylko wallabie bryka gdzieś wyżej wśród skał. Nie potrafię tego wyjaśnić, ale coś każe mi usiąść na ziemi i chłonąć tę atmosferę. Nawet, gdy chwilę później dołącza do nas kilka innych osób, nie zakłóca to naszego spokoju. Jest pięknie.
W końcu docieramy do naszego hotelu i odpoczywamy. Zostaję jeszcze namówiona na krótki spacer po centrum Alice Springs, gdzie dostrzegamy Aborygenkę, która siedząc na ziemi, sprzedaje swoje obrazy. Wydaje się przy tym kompletnie oderwana od rzeczywistości, mamrocze coś do siebie i nie zwraca uwagi na próby nawiązania z nią kontaktu. Jest to dosyć przykry widok, szczególnie, że to nasz pierwszy bliższy kontakt z Aborygenami.
Jako że Alice Springs jest raczej małą mieścinką, obejście całego centrum zajmuje nam niewiele czasu. Wracamy więc do hotelu i odpoczywamy po długim i pełnym wrażeń dniu w samym sercu Australii…
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (17)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedziła 12.5% świata (25 państw)
Zasoby: 120 wpisów120 15 komentarzy15 720 zdjęć720 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
15.06.2016 - 17.06.2016
 
 
02.10.2015 - 25.10.2015
 
 
12.06.2014 - 15.09.2014