Geoblog.pl    wallflower    Podróże    Zielona Nowa Zelandia    Gejzery, bulgoczące błotka i siarkowodór
Zwiń mapę
2014
02
mar

Gejzery, bulgoczące błotka i siarkowodór

 
Nowa Zelandia
Nowa Zelandia, Turangi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 18324 km
 
Następny dzień rozpoczynamy od zwiedzania okolic miasta Rotorua. Przejeżdżamy do pobliskiego parku, w którym można znaleźć różne zjawiska geotermalne. Park ten jest o tyle ciekawy, że nie odróżnia się praktycznie niczym od typowego parku na polskim osiedlu, z tym wyjątkiem, że wokoło unoszą się opary siarkowodoru, a wychylając się za płot można oglądać bulgoczące błota ;)
Kolejny punkt programu to las gigantycznych sekwoi w Whakarewarewa Forest (znowu te maoryskie nazwy ;p). Drzewa mają charakterystyczny czerwony kolor, stąd też inna nazwa lasu to the Redwoods. Trzeba przyznać, że sekwoje są olbrzymie i robią na nas duże wrażenie, jednak las wypełniony jest również inną, bardziej zieloną roślinnością, m. in. paprociami drzewiastymi, które z daleka wyglądają zupełnie jak palmy. Spacerujemy przez ponad godzinę, wdychając świeże powietrze i co chwilę zadzierając głowy w górę, aby wypatrzeć korony drzew.
Następny przystanek to Instytut Sztuki Maoryskiej znajdujący się w parku Te Puia. Dołączamy do innych osób oczekujących na przewodniczkę, która oprowadza nas po parku. Na początku stajemy pod specjalną tablicą, na której widnieje napis w dwóch językach – po angielsku i maorysku – z tym, że w wersji angielskiej jest to 9 słów, a w maoryskiej dwa słowa, przy czym jedno z nich jest nadzwyczaj długie – uczymy się jego wymowy dobre 5 minut ;) Po zapoznaniu się z różnymi elementami kultury maoryskiej (które w większości mogliśmy obejrzeć już poprzedniego dnia podczas wieczoru maoryskiego), wchodzimy do specjalnie przyciemnianego pomieszczenia, w którym możemy oglądać ptaka kiwi. Jak już wcześniej wspominałam, większości Nowozelandczyków nie udaje się nigdy zobaczyć ptaka kiwi na żywo, dlatego tym bardziej jesteśmy zadowoleni, że mogliśmy się mu przyjrzeć z bliska. Następnie dochodzimy do drugiej części parku, w której znajdują się różne zjawiska geotermalne, m. in. gejzery. Najbardziej znany gejzer nosi nazwę Pohutu i wybucha kilkanaście razy w ciągu dnia. W Te Puia można oglądać również bulgoczące błota, kratery, jeziora wraz z nieodłącznym elementem tego rejonu Nowej Zelandii – siarkowodorem ;)
Następnie przejeżdżamy do drugiego parku – Wai-O-Tapu – w którym można podziwiać zjawiska geotermalne podobne do tych z Te Puia. Po przyjeździe na miejsce jednak okazuje się, że ostatnich turystów wpuszcza się do parku o godz. 15, a my jesteśmy 45 minut po czasie! Na szczęście, dzięki uprzejmości pani zajmującej się sprzedażą biletów, zostaliśmy wpuszczeni do parku pod warunkiem, że zdążymy go przejść w 50 minut. W ekspresowym tempie zatem oglądamy kratery, bulgoczące błota oraz kolorowe jeziorka, które zapierają nam dech w piersiach. Unoszące się kłęby dymu z siarkowodorem są tak obfite, że nie można ich ominąć, tylko trzeba się przez nie przedzierać (i zatykać nos! ;p). Czujemy się niezwykle wdzięczni i zadowoleni, że udało nam się wejść do tego parku, a trzeba powiedzieć, że jesteśmy jednymi z ostatnich turystów opuszczających jego teren. Następnie wsiadamy do samochodu i jedziemy w kierunku miasta Turangi, przejeżdżając obok pięknego jeziora Taupo.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (8)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedziła 12.5% świata (25 państw)
Zasoby: 120 wpisów120 15 komentarzy15 720 zdjęć720 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
15.06.2016 - 17.06.2016
 
 
02.10.2015 - 25.10.2015
 
 
12.06.2014 - 15.09.2014