Tego dnia mamy zaplanowane przejście prawie 20-kilometrowej trasy szlakiem Tongariro Alpine Crossing w Parku Narodowym Tongariro. Jest uważany za najpopularniejszy jednodniowy szlak w całej Nowej Zelandii, co zapewne zawdzięcza swojemu „księżycowemu krajobrazowi”, jak często jest określany teren, wzdłuż którego biegnie szlak. Trasa, przebiegając przez tereny wulkaniczne, jest bogata w spektakularne widoki. Szlak prowadzi m. in. przez tzw. czerwony krater, Szmaragdowe Jeziorka czy Mount Tongariro – czynny wulkan, którego ostatnia erupcja nastąpiła w sierpniu 2012 roku, ku uciesze/przerażeniu wielu turystów będących wtedy na szlaku ;) Co ciekawe, wiele lokalizacji Parku Narodowego Tongariro zostało wykorzystanych w filmie Petera Jacksona „Władca Pierścieni”.
Tyle teorii. Wstając wcześnie rano (ok. 5) patrzymy od razu, jaka pogoda panuje za oknem – nie jest dobrze. Chmury, zimno, zaczyna padać. Mimo to decydujemy się jednak wyruszyć w trasę. Zostajemy zabrani spod hotelu przez Kevina – kierowcę, zajmującego się dowozem i odbiorem turystów ze szlaku. Kevin ostrzega nas, że dzisiejsza pogoda nie sprzyja pieszym wędrówkom i jeżeli będziemy chcieli zawrócić to będzie na nas czekał na parkingu ok. godz. 10. Zachęceni obecnością innych turystów jednak rozpoczynamy przejście 19,4-kilometrowego szlaku. W tym samym momencie zaczyna kropić lekki deszcz – mamy jednak kurtki przeciwdeszczowe i buty trekkingowe, więc nie bardzo się tym przejmujemy. Po godzinie dochodzimy do pierwszego przystanku – Soda Springs, czyli małego wodospadu. Widoczność jest bardzo słaba, zaczyna coraz bardziej padać, jednak mimo to brniemy dalej. Wspinając się na coraz wyższe wysokości, wiatr staje się nie do zniesienia – dochodzi nawet do 70 km/h. Po kilku godzinach wspinania się w deszczu zaczynają przemakać nam spodnie, a potem buty. Nie jest dobrze, a nie jesteśmy nawet w połowie szlaku. W momencie, gdy dochodzimy do krawędzi czerwonego krateru, a wiatr jest tak silny, że musimy trzymać się znaków, kamieni, CZEGOKOLWIEK, żeby nie spaść, decydujemy się na powrót. Zajmuje nam to kolejne 3h, jednak gdy docieramy na parking, a później do ciepłych łóżek w hotelu, jesteśmy najszczęśliwszymi ludźmi na ziemi. Czujemy się równocześnie niepocieszeni i zawiedzeni, ale cieszymy się, że dotarliśmy z powrotem cali i zdrowi. Widoki z Tongariro Crossing pozostaje nam oglądać na zdjęciach w przewodniku lub filmach na youtube…