Geoblog.pl    wallflower    Podróże    Zielona Nowa Zelandia    Wyspa Południowa: dzień pierwszy
Zwiń mapę
2014
06
mar

Wyspa Południowa: dzień pierwszy

 
Nowa Zelandia
Nowa Zelandia, Nelson
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 18727 km
 
Tego dnia wstajemy wcześnie rano (już po piątej), żeby zdążyć na poranny prom - nie dostaliśmy bowiem żadnej informacji o jego odwołaniu. Docieramy do portu dużo przed czasem, zdajemy kluczyki od wypożyczonego samochodu i nadajemy walizki na prom (zupełnie jak na lotnisku). Po godzinie oczekiwania zostajemy wpuszczeni na pokład, jednak okazuje się, że mamy dość spore opóźnienie – w sumie jakieś 100 minut. Cieszymy się jednak, że wreszcie wypływamy z Wellington, mimo że jest nam trochę smutno, żegnając Wyspę Północną. Łącznie przeprawa przez Cieśninę Cooka trwa blisko 3h, więc łącznie z opóźnieniem, wychodzi dość sporo czasu, który spędzamy na pokładzie. Zmęczenie daje się nam we znaki, dlatego przez większość czasu odsypiamy wczesne wstawanie.
Po dopłynięciu do brzegu nie możemy uwierzyć, że pogoda może się zmienić w tak krótkim czasie – poprzedniego dnia Wellington tonęło w strugach deszczu, natomiast dziś, już na Wyspie Południowej, pogoda jest idealna. Opuszczamy pokład jako jedni z pierwszych, żeby jak najszybciej dotrzeć do wypożyczalni i móc wyruszyć w dalszą drogę. Samochód udaje nam się wypożyczyć w ekspresowym tempie, niestety odbiór walizek znacznie opóźnia nasz wyjazd (torby wyjeżdżają, zupełnie jak na lotnisku, na „taśmie”). Kiedy w końcu udaje nam się załatwić wszystkie organizacyjne sprawy, wsiadamy do samochodu i ruszamy trasą Królowej Charlotty, z której roztaczają się piękne widoki najpierw na port, a potem na zatoczki. W planie mamy przejazd przez winnice oraz testowanie wina z regionu o nazwie Marlborough. Na miejsce docieramy krótko przed zamknięciem winnic, więc odwiedzamy tylko dwie z nich. W Allan Scott Wines korzystamy z możliwości degustacji wina (no cóż, nie wszyscy – ktoś musi w końcu prowadzić ;)), które jest na tyle dobre, że postanawiamy kupić całą butelkę (wynika to również z tego, że za samą degustację zazwyczaj trzeba wnieść opłatę od osoby, a przy zakupie wina już nie). Po krótkiej wizycie w drugiej winnicy przejeżdżamy przez teren Marlborough, podziwiając widoki, które znowu przypominają nam Toskanię. Zatrzymujemy się na obiad w miejscowości o nazwie Havelock, która jest uważana za stolicę zielonych małży (green lip mussels). W restauracji przyozdobionej w każdym możliwym miejscu figurkami zielonych małży próbujemy tego miejscowego specjału, który jest przyrządzany w różnoraki sposób – małże mogą być gotowane, marynowane, wędzone, grillowane itp.
Następnie opuszczamy Havelock i ruszamy dalej. Po drodze mamy okazję oglądać zachód słońca, dlatego stajemy na chwilę na poboczu i podziwiamy tę piękną scenerię. Późnym wieczorem docieramy do Nelson, w którym zatrzymujemy się w motelu prowadzonym przez Chinkę. Jest dla nas tak uprzejma, że mimo że od innych gości pobiera opłatę za dostęp do Internetu (8$ za dobę), nam pozwala skorzystać z niego za darmo (!), tyle, ile potrzebujemy. Kolejny raz jesteśmy pod wrażeniem nowozelandzkiej uprzejmości :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (9)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedziła 12.5% świata (25 państw)
Zasoby: 120 wpisów120 15 komentarzy15 720 zdjęć720 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
15.06.2016 - 17.06.2016
 
 
02.10.2015 - 25.10.2015
 
 
12.06.2014 - 15.09.2014