Geoblog.pl    wallflower    Podróże    Zielona Nowa Zelandia    Fox Glacier oraz uczta i atrakcje w Queenstown
Zwiń mapę
2014
08
mar

Fox Glacier oraz uczta i atrakcje w Queenstown

 
Nowa Zelandia
Nowa Zelandia, Queenstown
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 19292 km
 
Jako że podczas naszej podróży chcemy dojechać do samego południowego krańca Wyspy Południowej, kolejny dzień również jest w dużej mierze dniem przejazdowym. Wstajemy o godz. 6 rano, jemy szybkie śniadanie i żegnamy się z naszym gospodarzem, który życzy nam miłej dalszej podróży i mówi, że przyjeżdża do Poznania w następne wakacje. Następnie wyruszamy w kierunku centrum turystycznego, które organizuje przeróżne wycieczki – można wykupić na przykład przelot helikopterem nad lodowcem. Pogoda jednak nie jest najlepsza, gęste chmury wiszą nad nami i przesłaniają widoki, w związku z czym wszystkie loty helikopterem zostają odwołane aż do późnego popołudnia. Niestety nie mamy tyle czasu, żeby poczekać, dlatego decydujemy się jedynie na podejście do moreny czołowej drugiego lodowca o nazwie Fox Glacier. W miarę zbliżania się do czoła lodowca, pogoda jest coraz lepsza – gdzieniegdzie prześwituje słońce, wzrasta również temperatura. Wycieczkę rozpoczynam ubrana w polar, kurtkę przeciwdeszczową i rękawiczki, a trasę powrotną przemierzam już tylko w samym swetrze. Znowu mamy do czynienia z nieprzewidywalną nowozelandzką pogodą ;)
Pod samym lodowcem obserwujemy wycieczkę turystów, którzy prowadzeni przez specjalnego przewodnika i wyposażeni w odpowiedni sprzęt, wspinają się po lodowcu. W pewnym momencie słyszymy głośny trzask i myśląc, że to dźwięk ukruszonej skały, rozglądamy się za spadającymi kamieniami. Okazuje się jednak, że to odgłos pękającego lodowca. Fox Glacier zmienia bowiem swoje położenie nawet o kilka metrów w ciągu jednego dnia!
Następnie wsiadamy w samochód i ruszamy w drogę do Queenstown. Stajemy jednak w kilku miejscach, na przykład przy Lake Matheson, które słynie z widoku odbijających się w tafli jeziora gór. Tego dnia niestety wieje lekki wiatr, a przez to jezioro jest pomarszczone i nie ma takiego spektakularnego efektu. Kolejny przystanek robimy kilkaset kilometrów dalej, przy tzw. Blue Pools, czyli turkusowych jeziorkach, które są tak czyste, że bez problemu można dojrzeć ich dno.
Po ponad 400 km i przejechaniu najbardziej krętej drogi, jaką widziałam w swoim życiu (która wije się po górach i z tego względu pełno w niej ostrych zakrętów - niektóre były pod kątem prawie 180 stopni!) dojeżdżamy wreszcie do Queenstown, które jest jednym z większych miast Nowej Zelandii. Nie tracimy czasu na check-in w hotelu, tylko jedziemy prosto do Skyline Gondola, czyli restauracji znajdującej się na wzgórzu, na które wjeżdża się w specjalnych „kapsułach”. Przed samą kolacją wychodzimy na taras widokowy, skąd rozpościera się wspaniały widok na pobliskie wzgórza i jeziora - widok jest przepiękny, tym bardziej, że trafiamy akurat na zachód słońca. Następnie wchodzimy do restauracji, gdzie po ok. 10 minutach oczekiwania jesteśmy odprowadzeni do naszego stolika. Sama kolacja okazuje się prawdziwą ucztą – wybór dań jest ogromny – zupy, sałatki, owoce morza, mięsa, dodatki, desery… Nie wiemy, od czego zacząć, tym bardziej, że kolacja ma formę szwedzkiego stołu, a więc nie mamy żadnych ograniczeń ;) Niektóre z dań, które wybieram to krem z dyni, sałatka Cezara (ze względu na to, że była podana w wydrążonym parmezanie oraz świeżo przygotowywana przez kucharza skusiłam się na dwie porcje ;p) i jagnięcina. Wybór deserów jeszcze bardziej mnie przytłacza – tort Pavlovej, tiramisu, krem Brulle, sernik, ciasta owocowe, sałatka owocowa i wiele innych. Decyduję się na krem Brulle, kawałek tiramisu i sałatkę owocową, po zjedzeniu których osiągam limit pojemności mojego żołądka ;) W restauracji po raz pierwszy w czasie naszej podróży słyszymy język polski – obok naszego stolika siedzi bowiem para Polaków, jednak nie wyglądają na turystów, a raczej na mieszkańców Nowej Zelandii.
Późnym wieczorem jedziemy do hotelu, gdzie odpoczywamy po ostatnich, dość intensywnych dniach.
Kolejnego dnia zostajemy w Queenstown, a więc mamy czas na relaks. Miasto to słynie z wszelkich atrakcji związanych ze sportami ekstremalnymi – od paralotniarstwa, przez skoki spadochronowe, na skokach na bungee kończąc (a właściwie bungy, bo taka jest tutejsza pisownia). Podobno to właśnie w Queenstown miał miejsce pierwszy w historii skok na bungee ;)
Wstajemy dość późno, ponieważ chcemy odespać wcześniejsze wstawanie i po leniwym śniadaniu postanawiamy skorzystać z jednej z atrakcji tego miasta. Coraz większą popularność bowiem zdobywa jazda bardzo szybką łodzią po kanionach rzeki i to właśnie tę atrakcję wybieramy :) Dojeżdżamy pod stanowisko firmy Shotover Jet, kupujemy bilety, po czym dostajemy specjalne płaszcze przeciwdeszczowe oraz kamizelki ratunkowe. Wsiadamy do motorówki i zaczyna się jazda! Motorówka sunie po wodzie z ogromną prędkością, omija pobliskie skały jedynie o kilka centymetrów i robi uniki w ostatniej chwili. Najlepszy moment to ten, kiedy prowadzący obraca naszą motorówkę o 360 stopni, jednocześnie płynąc z ogromną prędkością, przez co tworzą się fale, których część opada na nas. Uczucie jest niesamowite! Przejażdżka trwa ok. 40 minut, a po jej zakończeniu można kupić zdjęcia i film nakręcony z kamery zamontowanej z tyłu naszej motorówki.
Z podniesioną adrenaliną wracamy do samochodu i jedziemy do pobliskiego miasteczka Arrowtown, które słynie z ciekawej, starej zabudowy będącej pozostałością po okresie gorączki złota. Najładniejszym i najczęściej uczęszczanym punktem miasteczka jest główna ulica – Buckingham St, wzdłuż której ciągną się niskie budynki – sklepy, muzea, apteka, placówka poczty, restauracje itp.
Po krótkim spacerze po Arrowtown wybieramy się do miejsca, gdzie wymyślono skoki na bungee. Znajduje się tam most, z którego można skoczyć – oczywiście za „drobną” opłatą ;) Można wybrać dwie formy skoku – z zanurzeniem do pasa w rzece lub bez. Przez dłuższą chwilę oglądamy śmiałków (oraz ich rozterki: skoczyć czy nie skoczyć? ;p), jednak sami nie decydujemy się na skok.
Następnie przejeżdżamy wzdłuż linii brzegowej jeziora, zatrzymujemy się w paru punktach i oglądamy przepiękne widoki. Później spacerujemy po centrum Queenstown aż dochodzimy do plaży, gdzie siadamy i podziwiamy zachód słońca.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (20)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedziła 12.5% świata (25 państw)
Zasoby: 120 wpisów120 15 komentarzy15 720 zdjęć720 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
15.06.2016 - 17.06.2016
 
 
02.10.2015 - 25.10.2015
 
 
12.06.2014 - 15.09.2014