Podczas jednego z day-offów postanawiamy wyruszyć poza camp i zobaczyć trochę Ameryki ;) Zadanie nie jest proste, ponieważ wydostanie się z campa na własną rękę jest dosyć trudne ze względu na brak jakiegokolwiek środka transportu. Udaje nam się jednak pożyczyć od koleżanki samochód i jedziemy do oddalonego o ok. 40 mil Manchesteru. Dojeżdżamy na miejsce po ok. godzinie i przez chwilę kluczymy po centrum w poszukiwaniu centrum informacji turystycznej. W końcu udaje nam się dotrzeć na miejsce, gdzie bardzo miła pani daje nam mapkę, dzięki której bez trudu możemy poruszać się po centrum. Zauważamy, że Manchester nie jest dużym miastem – jego centrum skupia się głównie wokół ulicy Elm St. Spacerujemy zatem po centrum, mijamy Uniwersytet New Hampshire (UNH) i robimy sobie zdjęcia przy angielskiej budce telefonicznej (w końcu jesteśmy w regionie nazywanym Nową Anglią). Następnie udajemy się do jedynego w New Hampshire centrum handlowego (taką informację znalazłam w przewodniku, chociaż nie wydaje mi się ona prawdziwa), gdzie jemy lunch, robimy zakupy i korzystając z darmowego wifi, ładujemy mapę, aby wrócić z powrotem na camp – nie mamy bowiem nawigacji. Po kilku kłopotach ze znalezieniem właściwej drogi w końcu jedziemy dobrą trasą i wracamy na camp przed czasem :)