Kolejnego dnia postanawiamy pieszo przejść wszystkie najważniejsze punkty na mapie Nowego Jorku (kończy się na 12-kilometrowej trasie ;)). Zaczynamy od Brooklynu, skąd podziwiamy piękną panoramę Manhattanu, a następnie przechodzimy Brooklyn Bridge (na który nie jest tak łatwo trafić ;)) i docieramy do samego centrum Nowego Jorku. Mimowolnie przypominam sobie swój pierwszy dzień w NYC w zeszłym roku, kiedy wysiadłam z autobusu i poczułam się taka mała, stojąc ze swoją 20-kilogramową walizką na zatłoczonym skrzyżowaniu. Miałam wtedy do pokonania prawie połowę Manhattanu i przez 10 minut próbowałam dojść do siebie i przyzwyczaić się do zgiełku klaksonów oraz tłumu pędzących przed siebie ludzi. W końcu się przemogłam i po paru problemach z rozszyfrowaniem planu metra czy ze znalezieniem właściwej drogi (ciągnącej się wzdłuż Central Parku, który po zmierzchu nie jest zbyt bezpieczny), dotarłam do hostelu. Kiedy sobie przypominam to uczucie, gdy co chwilę musiałam wyglądać przez okno, żeby uwierzyć, gdzie jestem, nawet teraz się uśmiecham :)
Będąc po raz drugi w Nowym Jorku, mam w planie odwiedzić te miejsca, których nie zdążyłam zobaczyć w zeszłym roku. Są to w większości mniej uczęszczane przez turystów miejsca, wybrane spośród wielu opisanych w książkach o Stanach czy samym Nowym Jorku, które przeczytałam będąc jeszcze w Polsce. Odwiedzamy zatem Chinatown i Little Italy (i trafiamy w sam środek jarmarku), podziwiamy Flatiron Building, a następnie docieramy do High Line – parku utworzonego na trasie starej linii kolejowej. Przechadzając się wśród bujnej roślinności, łatwo zapomnieć o tym, że znajdujemy się w środku zatłoczonego miasta - jest to idealne miejsce, żeby choć przez chwilę odetchnąć od hałasu i szybkiego rytmu życia Nowego Jorku. Pozwalamy sobie na taki krótki odpoczynek, ale po chwili z powrotem zagłębiamy się w labirynt przecznic NYC – po to tu przecież przyjechałyśmy ;)
Następnie idziemy brzegiem Hudson River w okolice Financial District, gdzie w ekspresowym tempie odwiedzamy WTC oraz Wall Street. Ostatnią atrakcją dnia jest przeprawa promem z dolnego Manhattanu na Staten Island (promy odpływają co pół godziny i są darmowe :)) - przy okazji mamy możliwość przyjrzenia się Statule Wolności, która wydaje nam się taka mała! Będąc już na Staten Island, siadamy na ławce i znowu podziwiamy panoramę NYC oraz wspominamy nasz 3-miesięczny pobyt w Stanach. Nie mogę uwierzyć, że czas tak szybko minął, przecież nie tak dawno stresowałam się ewakuacją Okęcia przed wylotem do Nowego Jorku! Z drugiej strony jednak tyle się wydarzyło podczas tych trzech miesięcy – przeżyłam najwspanialsze chwile podczas minionych tygodni naszej podróży, odwiedzając te wszystkie miejsca, o których kiedyś nie miałam nawet odwagi marzyć! I oto jestem, już po raz drugi, w największym mieście USA, po drugiej stronie Atlantyku. Marzenia się jednak spełniają ;)
W takim nostalgicznym nastroju mijają minuty, a potem godziny, a my nadal siedzimy na ławeczce i wpatrujemy się w panoramę Manhattanu. Po naszej lewej stronie co chwilę startują i lądują samoloty na lotnisku w Newark – to tam za dwa dni pożegnamy się z Nowym Jorkiem, a także ze Stanami. Do tego czasu jednak chcemy jeszcze pozwiedzać to słynne miasto, które nigdy nie śpi :)