To już nasz ostatni pełny dzień w Stanach – aż ciężko w to uwierzyć po 3 miesiącach pobytu z dala od domu. Chcemy, żeby ten dzień był pełen relaksu, aby trochę odetchnąć i spróbować przestawić myślenie z trybu pt. „wakacje” na „powrót do rzeczywistości”. Wybieramy się zatem na długi spacer po Central Parku, choć pogoda nie nastraja do opuszczania naszego pokoju – nad głowami wiszą gęste chmury, a deszcz jest tylko kwestią czasu. Mimo to odwiedzamy Strawberry Fields, robimy zdjęcia przy pomniku Alicji w Krainie Czarów, a na sam koniec przechadzamy się po the Mall – głównej alei Central Parku, znanej z wielu amerykańskich filmów (praktycznie z każdego, którego akcja toczy się w Nowym Jorku). Wychodząc z Central Parku, rzucamy jeszcze okiem na futurystyczny budynek Guggenheim Museum oraz imponujący wielkością sklep Apple przy Piątej Alei. Następnie pokonujemy w nowojorskim tempie 5th Avenue aż dochodzimy do Times Square. W oczy rzuca nam się szyld na jednej z budek z jedzeniem: „pierogies”. Tak! To idealne miejsce na pożegnalny obiad w Nowym Jorku! Niestety właśnie w tym momencie zaczyna lać intensywny deszcz, więc czym prędzej uciekamy i trafiamy pod dach…McDonald’sa. I tyle w temacie polskiego obiadu :(
Niestety nie zanosi się na to, że przestanie padać, więc dobiegamy do najbliższej stacji metra i kilkukrotnie się przesiadając, docieramy w końcu do Queens. Resztę dnia poświęcamy na przepakowywanie i ważenie walizek, wyrzucanie niepotrzebnych rzeczy oraz planowanie dojazdu na lotnisko w Newark.
Bo następnego dnia wracamy już do Polski…